Leiris o Baconie


„Czy głównym celem sztuki, zarówno tej, która zdaje sprawę z istniejących rzeczy, jak i tej, która rozwija się przede wszystkim jako gra wyobraźni, nie jest wybawić nas od nieszczęścia, celem, który może osiągnąć w ten sposób, że obok zwykłego świata powołuje do życia świat ułożony podług kaprysu naszego umysłu, rządzący się własnym porządkiem i odcinający się od nieprawdopodobnego bałaganu otaczającej nas rzeczywistości? I czy sztuki plastyczne, które wytwarzają wabiące oko obrazy, obdarzone inną esencją niż niezliczone elementy świata zewnętrznego, będące dla nas jakby punktami zaczepienia, nie są powołane do tego, by dać nam coś na podobieństwo ludzkich osad, wzniesionych przez cywilizację, których porządkowanie – obojętnie, jaki ma charakter – trzyma w ryzach dzikość otoczenia? W ten sposób artysta – jeśli przyjąć, że jego działalność wykracza poza prostą rozrywkę – może znaleźć dla siebie rację bytu w samym istnieniu chaosu, w którym jesteśmy zanurzeni, zamieszania, pośród którego przyjdzie mu wypowiedzieć coś własnego, choćby niezbyt mocnym głosem (ale autentycznie ludzkim, takim, który dotrze do nas i – w odróżnieniu od wytworów sztuki czysto utylitarnej – wzbudzi w nas echo).”

 
Michel Leiris, „Francis Bacon: en face i z profilu”, w: Konteksty 03-04, s. 139-150, przeł. Marek Kędzierski.